Jedną z najgorszych plag ludzkości od zawsze były epidemie, które wyludniały całe kraje i kontynenty. Choroby zakaźne towarzyszą ludziom od zarania dziejów, ale ich natężenie i częstotliwość wyraźnie wzrosły wraz z rozwojem miast, w których nie najlepsze warunki sanitarne, stłoczenie i obecność organizmów przenoszących niektóre choroby stworzyły doskonałe warunki rozwoju.
Starożytność
Historia szczepień nie zaczęła się wraz z odkryciem bakterii czy wirusów, ani wraz z wynalezieniem pierwszej szczepionki. Jest ona niemal tak długa, jak historia cywilizacji. I równie fascynująca.
Już starożytni Grecy, a zapewne nie oni jedyni, zauważyli, iż osoba, która raz przeżyła daną chorobę zakaźną, w przypadku ponownego narażenia nie zachoruje. Odnotował to w 429 r. p.n.e. grecki historyk Tukidydes na przykładzie epidemii (choroba do dziś nieustalona) w oblężonych podczas wojny peloponeskiej Atenach. Dlatego też częstą praktyką było wyznaczanie do opieki nad chorymi osób, które już daną chorobę przeszły. Czynne próby uodpornienia się podejmowali już w X wieku Chińczycy. W celu ochrony przed czarną ospą (ospą prawdziwą) stosowano strupy osób chorujących wcześniej na ospę. Strupy pojawiające się w trakcie choroby zdrapywano, suszono, a następnie ścierano na proszek wraz z mieszanką ziół i przechowywano kilka lat szczelnie zamknięte. Dopiero po takim czasie podawanogo osobom zdrowym w celu uodpornienia – najczęściej wcierając go do nosa. U pacjenta rozwijała się wtedy łagodna postać choroby, dzięki której nabywał on odporność czynną. W Indiach zaś praktykowano ubieranie dzieci w ubrania po osobach chorych na ospę lub nakłuwanie skóry zakażoną igłą, zawierającą ropę pobraną od chorych. Podobne praktyki stosowano także
w Afryce i Turcji.
Czasy nowożytne
Niestety, mimo ogólnego postępu medycyny przez kolejne setki lat nic szczególnego w dziedzinie ochrony przed chorobami zakaźnymi się nie wydarzyło. Jednak pojawiły się pierwsze zwiastuny poprawy sytuacji. Stało się to dzięki lady Mary Wortley Montagu, żonie brytyjskiego ambasadora w Imperium Osmańskim. W swoich listach z pobytu w Konstantynopolu opisała pierwszą stosowaną tam prymitywną metodę zapobiegania czarnej ospie (później nazwaną inokulacją lub wariolizacją), polegającą na wtarciu w zadrapanie na skórze ropnego płynu z pęcherza osoby chorej. Lady Montagu zauważyła, iż osoby poddane temu zabiegowi przechodzą łagodną formę ospy i później już nie chorują. Stają się odporne przy kolejnych kontaktach z chorymi.
A co najważniejsze, sama zastosowała tę procedurę wobec córki i syna, by uchronić ich przed czarną ospą. Po powrocie do Anglii lady Mary Wortley Montagu promowała tę metodę ochrony, ale jej argumenty nie trafiały na podatny grunt. Dopiero wybuch epidemii czarnej ospy w Londynie w 1721 roku spowodował, że zainteresowano się tą metodą ochrony.
Szczególnie gdy inokulację przeszła rodzina królewska, przestraszona szerzącą się zarazą. Oczywiście nie od razu – metodę lady Mary zastosowano najpierw na sześciorgu więźniach i jedenaściorgu dzieciach z sierocińca. Wszyscy wyzdrowieli, a metoda upowszechniła się (...)